Arkadiusz Bińczyk: Jeśli chcesz pokoju, przygotuj się do wojny
Kiedy po rosyjskiej aneksji Krymu i wkroczeniu do Donbasu w 2014 r. pojawiły się sugestie zdecydowanego zwiększenia wydatków na obronę Polski, część lewicowych polityków ostro to oprotestowywała. Wskazywano, że lepiej wydawać pieniądze na oświatę i służbę zdrowia, niż na zbrojenia. Dzisiaj nie ma już wątpliwości: żeby można było łożyć na edukację i zdrowie, konieczne są nakłady na armię, w myśl maksymy: „si vis pacem, para bellum” (pol. „Jeśli chcesz pokoju, przygotuj się do wojny”). Na tych nakładach zyska nie tylko polska armia, ale i nasza gospodarka – jeżeli środki te zostaną mądrze zainwestowane.
Lata 90. XX wieku to okres załamania, słynącego niegdyś na całym świecie, polskiego przemysłu zbrojeniowego. Przyczyny tego są złożone. Na pewno wpływ na to miała fatalna sytuacja gospodarcza Polski, odziedziczona po Polskiej Republice Ludowej (194-1989). Na pewno fakt, że zagraniczni konkurenci mogli oferować sprzęt nowocześniejszy i z powodzeniem wchodzili na rynki, na których dotąd polscy producenci mieli mocną pozycję. Swoje zrobiły też walki partii na polskiej scenie politycznej. Faktem jest, że ostatnie lata to mozolna próba odbudowywania przemysłu zbrojeniowego w Polsce.
Wojskowa agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, która rozpoczęła się 24 lutego2022 r., pokazała, że liczą się nowoczesne technologie, zwłaszcza bezzałogowe maszyny latające oraz prosty w obsłudze i niezawodny sprzęt. Polskie „Pioruny” (PPZR Piorun – przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy produkcji polskiej, przeznaczony do zwalczania nisko lecących statków powietrznych, samolotów, śmigłowców i dronów), uznane i chwalone przez ukraińską armię, zyskały swoisty certyfikat jakości – w warunkach bojowych. W Polskich zakładach zbrojeniowych powstają nie tylko „Pioruny” produkuje się też inny przydatny sprzęt wojskowy. Huta Stalowa Wola produkuje słynne kraby (armatohaubica samobieżna kalibru 155 mm z lufą o długości 52 kalibrów), raki (pistolet maszynowy kalibru 9 mm, na nabój 9 × 18 mm) i langusty (WR-40 Langusta – samobieżna wieloprowadnicowa wyrzutnia rakietowa). Pozytywnie testy poligonowe przeszedł polski system przeciwpancerny Pirat. Tu dotykamy ważnej kwestii: mamy w produkcji – bądź w przygotowaniu do produkcji – wysoko oceniane polskie oryginalne konstrukcje.
Takimi konstrukcjami może pochwalić się na przykład Fabryka Broni „Łucznik” Radom. GROT to pierwsza po II wojnie światowej oryginalna polska konstrukcja karabinka, ogromnie wysoko cenionego przez użytkowników cywilnych. Po sukcesie w Stanach Zjednoczonych Ameryki karabinków z rodziny Beryl (Karabinek szturmowy Beryl) można się spodziewać, że w przyszłości karabinki GROT i samopowtarzalne pistolety VIS także staną się hitem eksportowym polskiego przemysłu zbrojeniowego. GROT w wersji wojskowej – stale modernizowany i udoskonalany, w zgodnej opinii ekspertów niezawodny i wysokiej klasy karabinek – jest na wyposażeniu Wojsk Obrony Terytorialnej. Radomska fabryka to także ich autorski pistolet VIS 100, nawiązujący nazwą do, legendarnego już, przedwojennego pistoletu produkowanego także przez Fabrykę Broni „Łucznik” Radom.
Zwiększenie nakładów na obronność do 3 proc. produktu krajowego brutto oznacza, że polskie zakłady będą mieć pełne ręce roboty. Także polscy konstruktorzy, a przynajmniej powinny. Więcej pieniędzy oznacza bowiem proste zwiększenie produkcji, o co najłatwiej, oraz też unikalną szansę na wsparcie innowacyjnych projektów. Nie mam wątpliwości, iż część tej kwoty powinna zostać przeznaczona na przemyślaną promocję polskich produktów, dedykowaną armiom za granicą i na wspólne z zagranicznymi partnerami inwestycje, dzięki którym będzie możliwe produkowanie coraz nowocześniejszego sprzętu i wchodzenie z nim na nowe rynki. Jest pewne, że jeśli są planowane transakcje z zagranicznymi partnerami, to w sposób zapewniający polskiemu przemysłowi zbrojeniowemu maksymalne korzyści. Czas skończyć z zasadą z dowcipu z epoki Polskiej Republiki Ludowej, o relacjach handlowych pomiędzy Polską a Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich (obecnie Federacja Rosyjska): „oni biorą od nas zboże, a w zamian my dajemy im węgiel”.
Za polską wschodnią granicą toczy się krwawa wojna i nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy skończy się ona za kilka tygodni, czy za kilkanaście miesięcy, ani z jakim wynikiem. Niemniej już teraz powinno się myśleć o wspólnych projektach gospodarczych, także w sektorze zbrojeniowym. Ukraina ma tu potencjał, nie tylko w postaci zakładów, lecz też specjalistów. 8 lat między zajęciem Krymu przez Rosjan, a wojskową inwazją Federacji Rosyjskiej, Ukraina dobrze wykorzystał na wzmocnienie i unowocześnienie armii. To, że zaplanowany przez Rosję „Blitzkrieg” („wojna błyskawiczna”) nie powiódł się, a najeźdźcy giną tysiącami, to zasługa tej modernizacji.
Ukraińcy nie zmarnowali tych kilku lat. Polacy – niezależnie od tego, czy grozi agresja, czy nie – nie może zmarnować pieniędzy na modernizację sił zbrojnych. Współpraca polsko-ukraińska, tak ścisła w obliczu rosyjskiej napaści, powinna w spokojniejszych czasach przełożyć się na wspólne projekty zbrojeniowe. Mamy szansę razem wdrażać nowoczesne rozwiązania i je odpowiednio promować. Na poziomie produkcji i konstrukcji – współpracy polskich i ukraińskich specjalistów. Te plany czas realizować już teraz! Oczywiście wspólnie, z ukraińskimi partnerami.
Arkadiusz Bińczyk
Arkadiusz Bińczyk – historyk, publicysta i przedsiębiorca. Ukończył Wydział Historii na Uniwersytecie Warszawskim. Jest felietonistą miesięcznika „Home & Market”. Współautor książek „Świat polskiej szlachty. Dzieje ludzi i rodzin”, „Poczet Przedsiębiorców Polskich”, „Portraits of Polish Entrepreneurs From The Middle Ages To 1939”
Portal Informacyjny, 28.04.2022